OKUPACJA. DZIENNIK KLUKOWSKIEGO - Bing Bong.pdf


- …no pomysł jest. Mało trochę. Rozumiem, że coś dopiszesz, że on ma jakąś żonę, dzieci…

- Ma, ma, ale nie tak! Nie w tę stronę. To trzeba jak w „Czernobylu”. Zobacz, tam postaci prawie nie ma. Zero pogłębiania jakiegoś - jedno, proste maźnięcie, funkcja, rola… Bo chodzi o bazę, szkielet, konstrukcję dla  r e k o n s t r u k c j i. Dla obrazu, całości. To bardziej się jak dokument ogląda…

- No dobrze, ale tak… Ile? Przez dziewięć odcinków?!

- Nie mniej. Nie krócej. Bo tylko tak obraz będzie pełny. Musi być pełny. Inaczej to nie ma sensu. O to chodzi! To musi być od początku, a nawet wcześniej - bo to tło sprzed wojny jest bardzo ważne, nawet ważniejsze - aż do końca, kiedy wszystko się zmienia, totalnie, wywraca się na lewą stronę. To musi być całość, proces, żeby dać pojęcie co to było. Nie fragment, nie wyrywek jakiś… Zresztą tak się właśnie tym Klukowskim manipuluje - biorą coś, wyrywają z konte…

- Hm, pięknie, pięknie! Tylko ile? Kto na to da kasę?!

- Netflix. Dwa zero.

- Musiałbyś coś więcej…

- Nie! Nie, nie. Ja już przeorałem tę cegłę, pierwsze i nowe wydanie, trzepnęło mnie, że tak powiem, napisałem cztery strony i finito. Teraz w to trzeba uwierzyć. Kupić prawa, może przekonać wnuka Klukowskiego – chyba on ma te prawa, a teraz siedzi gdzieś, zdaje się, na Dalekim Wschodzie… Tylko wtedy, pod takim warunkiem. Za dużo tu roboty, rok pewnie mało, dwa może mało… Mówię ci, to musi być drogie, żeby było prawdziwe. (Bardziej niż „Czernobyl”, bo tam to wygląda na prawdziwe, a nie jest - bardzo przekonywujący, drogi pozór… Nieważne.) Tu to trzeba po prostu oddać możliwie najwierniej. Najwierniej, uczciwie, prawda… Prawda, prawda, panie… A, czyja prawda? Tych prawda, tamtych? Nie, jego prawda. Klukowskiego. Wierne to musi być dziennikowi. Przerobić dziennik, słowo na obrazy. Żeby dać pojęcie o całości, o procesie… Dziennik Klukowskiego jak Mary Shelley’s Frankenstein

- Netflix? Trzy zero.

- …

- …

- Pięć zero.

- Dziesięć zero.