Pracę nad scenariuszem o Konopnickiej zacząłem od lektury biografii. Wprawdzie na żadnej z nich nie można zbudować scenariusza, natomiast szybko zorientowałem się – a wcześniej tego nie wiedziałem - jak złożona to postać ta Konopnicka. Jeszcze ciekawsza okazała się lektura jej utworów i listów. Jasne, powiedzieć, że jej nie znałem, a poznałem i bywałem zaskoczony, to nic nie powiedzieć. Ale – kto ją zna? No, niby wszyscy znają. Bo Rota, bo szkapa, bo krasnoludki. Bo pomniki i muzea. I obciach.
Jest w muzeum Konopnickiej w Suwałkach taki pomnik – kloc. Ciężka, zwalista bryła, twarz Marii surowa, zacięta, u jej boku dziecko - śmiertelnie przerażone. A co się dziwić? - na cokole wykuto PÓJDŹ, DZIECIĘ, JA CIĘ UCZYĆ KAŻĘ!
Obawiam się, że podobny strach wzbudza Konopnicka u współczesnych. Wprawdzie badacze jakąś jej „nieznaną twarz” co rusz odkrywają, jednak nawet jeśli te odkrycia przedostają się do przestrzeni publicznej w formie lepszej niż plotkarskie artykuły, wątpię, a nawet wiem na pewno, że nie idzie za tym lektura Konopnickiej. Taka Nasza szkapa, arcydzieło, bez dwóch zdań, ale, cóż - lektura niestety…
Tak, napisała całe mnóstwo słabych wierszy – bo wiele z nich pisała „na łokcie”, dla pieniędzy, albo dla sprawy, z poczucia obowiązku. Jednak nie ma co dzisiaj nad tym brechtać – to tak, jakby oceniać Stuhra czy Adamczyka po nie to, że komercyjnych, ale chybionych projektach, które im się zdarzają. Dla hajsu przecież. Bo żyć za coś trzeba, a dzieci jeść wołają.
Zestarzało się też sporo prozy Konopnickiej (jak dla mnie, często właśnie tej późniejszej), jak i twórczość dla dzieci. Nie do czytania jest dzieło jej życia, Pan Balcer w Brazylii. Ale jeśli odsiać, odcedzić, jeszcze raz odsiać i wyselekcjonować… A jeszcze trafnie zilustrować zbiorek taki…
Choćby taki wybór jaki zawiera się w tytułach odcinków hipotetycznego serialu (wystarczy wklikać w wyszukiwarce):
Aj, dorzucę jeszcze pięć opowiadanek, nie mogę się powstrzymać – W starym młynie, Onufer, Dziady, W dolinie Skawy, no i Ze szkoły, koniecznie!
Wiersz Magnificat - odcinek finałowy - przytaczam poniżej wraz z obrazem. Madonny, Marie Konopnickiej to esencja jej feminizmu, a Magnificat jest ich ukoronowaniem. A że natchnął ją do niego obraz Botticellego? - a jak mu się oprzeć?
XLV. BOTTICELLI.
............
— A więc uwielbij, duszo moja, Pana...
Ty kwiat złamany i lilja zdeptana,
Iż cię zasadził wśród ciernia i głogu...
Więc dziękczynienia głos podnieś ku Bogu,
Który ci nadał rękoma obiema
Taki dział bólu, jakiego świat nie ma!
A więc uwielbij, duszo moja, Pana,
Iż służebnicą zostałaś nazwana...
Iż na twą nizką i schyloną głowę
Wejrzało oko jego piorunowe...
Iż szpony błysków swych zaostrzył złote
I z nizin — porwał mnie aż na Golgotę!
A więc uwielbij, duszo moja, Pana...
Ty — rola płonna, zorzami owiana,
Iż wspomniał, że me łono pustką leży,
I krzyż zasadził na mojej rubieży,
Iż ziem mogilnych uczynił mię niwą,
Łzami mnie obsiał i wziął ze mnie żniwo!
A więc uwielbij, duszo moja, Pana...
Iż ci twa męka była zwiastowana
Przez rajskich posłów wśród cichej komnaty,
Że białych lilji zapachły mu kwiaty,
Że ku swej chwale i ku swojej cześci
Z każdej łodygi miecz wywiódł boleści!
A więc uwielbij, duszo moja, Pana...
Ty, więź hyzopu i mirra wybrana,
Iż wielkie z tobą uczynił on dziwy...
Nad głową moją zaszumią oliwy,
Które Pan sadził, iżby się pod niemi
Z kochania mego pot krwawił po ziemi!
Odtąd wpatrzone w krzyż wbity w me łono,
Ludy nazowią mnie błogosławioną,
Iż służebnicę nawiedzić Pan raczył,
Serce jej przebił i mieczem naznaczył,
Iż błyszczy dotąd nad światem ta rana...
...O magnificat!... Wielb, duszo ma, Pana!...