W tamtym obrazie zakochany byłem od zawsze. Teraz miał być jak drogowskaz - kolor, nastrój, sens, wszystko w nim było. A jeden kadr miał być – mógł być – całkiem do obrazu podobny.

Patrzy w lupę… - Wie pan… – nie zaproponował mi przejścia na ty, a ja błagałem go w myślach, żeby nigdy tego nie zrobił. – Wie pan - wierci się w siodełku na wózku z kamerą – jest blisko, ale… - I w lupę znowu, zmartwiony - proporcje kadru nie do końca się, przepraszam, z obrazem naszym zgadzają… Perspektywa też. Nie ma takiej optyki! Ale możemy zrobić tak… Jak pan chce. Ale może chce pan tak, tak też możemy zrobić, będzie prawie prawie. A w postprodukcji…

- Ależ - olać! Jest pięknie! Mamy kolor, nastrój, sens. Nie chodzi przecież o jeden do jeden…

- A, skoro tak – jest rozczarowany?! - Ale gdyby pan chciał…


Nawet ksiądz mu tego nie darował. Na cmentarzu przypomniał: Za życia tak skromny, lojalny, agresją nie splamiony, że – przesadzał. No jednak! Powiedzmy to sobie szczerze…

Nie przypadkiem się to księdzu wymsknęło. Słuchali go wszyscy (bo wszyscy przyszli), a ksiądz chciał pokazać, że, owszem, on też, i to dobrze, żegnanego znał. Że nie jest jakimś tam księdzem, ale odpowiednim dla wybitnej, choć martwej już, niestety, osoby. Ba, księdzem nie tylko znającym zmarłego, ale znającym życie. Życie w ogóle. W którym - każdy to wie - przesadzać nie należy.


Krótko przed tym, w knajpie na Zbawicielu spotkałem jego córkę. Nie do końca spotkałem – patrzyłem na nią. Trochę jakbym na niego patrzył. Siedziała z kimś, ja chciałem podejść, powiedzieć – no nie, no tak, najpierw przedstawić się, wyjaśnić… - a potem zapytać o niego, jak z nim, i – pozdrowić go. I nie zrobiłem tego. To przedstawianie się, tłumaczenie. Byłoby to, jakoś tam, nie wiem… No nie wiem. Wyszłoby niezręcznie? Bardziej niż SMS, którego też nie umiałem napisać? Bo już za długo był chory?

Widzę nas, ją i mnie, na tym obrazie: Punkt widzenia trochę z góry, spłaszczona perspektywa, deseń w grochy ludzkich głów, gęsto, wszyscy czymś, niczym zajęci, typy, gwar – i tylko ja patrzę na nią, ponad głowami. Jakbym na niego patrzył. Chcę i nie mogę ruszyć się z miejsca. Oglądający obraz myśli, że jestem w niej zakochany i zazdrosny. Jesteśmy w mocnych punktach, między nami biegnie cienka, niewidoczna linia.