7 lutego 2020 na Filmwebie w komentarzach do filmu "Dżej Dżej" umieściłem taki wpis:
O, widzę, że Filmweb postanowił zrównoważyć recenzję naczelnego wyszukaną opinią „krytyka niezależnego”. Ciekawe – ekhm – dlaczego.
Tym bardziej chciałbym podziękować za wszelkie głosy, jak je nazywam, opamiętania (można je znaleźć nawet na tym forum). Bliżej zainteresowanych odsyłam na …
... tutaj:
„Dżej Dżej” nigdy nie miał być filmem, który podoba się wszystkim. Wiedział to każdy, kto czytał scenariusz, ale na wszelki wypadek często o tym mówiłem. Mówiłem, że film jednym się będzie podobał, a innym nie - niektórym nawet bardzo nie. Potwierdziły to pokazy testowe. Oceny rozkładały się fifty-fifty, zdarzały się bardzo dobre i bardzo złe, a określając gatunek słusznie zaznaczano pozycje „komedia” i „psychologiczny”. Krytycy jednak – niemal zgodnie – film odrzucili. A tam „odrzucili”. Skopali.
Jasne, na hasło „nowa – polska – komedia – z Szycem” kalambury same cisną się na klawiaturę. Jednak pewna kategoria zarzutów z jakimi się spotkałem warta jest komentarza, bo współcześnie jest bardzo, powiedzmy, wrażliwa. I tak, część krytyków oskarżyła mnie o mizoginizm, homofobię, ksenofobię, rasizm oraz seksizm. Zarzuty najcięższe – a miotane na oślep:
Mizoginizm. Czyli, jak podaje Wikipedia, nienawiść albo silne uprzedzenie w stosunku do płci żeńskiej. Pewna kobieta, gość festiwalu w Koszalinie, podpowiedziała mi, że chodzi tu o postać Carmen. Wyjaśnienie dla tych, którzy filmu nie widzieli: Bohater, Jurecki, samotny dosyć, zaczyna gadać z nawigacją GPS – a ona z nim - i nadaje jej imię, właśnie Carmen. Koniec końców, okazuje się, że Carmen, to „zła kobieta była”. Cudzysłów nie tylko z powodu Pasikowskiego:
Chodzi o to, że pani w Koszalinie - jak sama o sobie mówiła, „wyczulona na rolę kobiet” - uznała widocznie, że Carmen rzeczywiście j e s t k o b i e t ą. Teraz ja podpowiem – może jest snem wariata, może zbuntowaną maszyną, może błędem systemu albo aplikacją szpiegowską. Może jest ciągle tylko Jureckim, może nawet bogiem, a może w ogóle jej nie ma(!). Ale sprowadzać tę postać do - płci?!!
Definicję na Wikpedii kończy zdanie: Mizoginia może mieć również podłoże we wcześniejszych, przeżytych przez mężczyznę traumatycznych doświadczeniach, spowodowanych przez kobiety, jak wykorzystanie seksualne, zdrady małżeńskie, znęcanie psychiczne lub fizyczne. Niestety, wszystko to się bohaterowi filmu przydarza. A co, nie może? Tylko że w żadnym momencie doświadczany przez Carmen Jurecki nie wyzywa jej od kobiet. W żadnym momencie nie przenosi swojej złości na płeć żeńską. Tak więc zarzut mizoginizmu sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, że postać Carmen – jeśli już uznać, że jest kobietą – okazuje się zła. (Jeśli ktoś myśli, że jest głupia, to daje się nabrać nie gorzej niż Jurecki.) Wiem, pani z Koszalina na pewno by się w tym miejscu oburzyła i powiedziała, że to nie o to chodzi, że Carmen jest zła, ale że jest – stereotypowa.
Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by zauważyć, że „Dżej Dżej” ze stereotypów jest zbudowany, że nimi się bawi (jak mnóstwo komedii). Jest rysowany grubą kreską, na każdym poziomie (nazwałem to kiedyś komiksowością), bo chce być - prosty. I nie trzeba wielkiej przenikliwości, by zauważyć, że nie mniej od Carmen karykaturalny jest sam Jurecki, jej przecież - l u s t r z a n e odbicie.
Homofobia. Z tym zarzutem spotkałem się raz. Ale za to w jakim zestawie – to, naprawdę, warte przytoczenia: Mizoginiczny i ewidentnie seksistowski scenariusz, momentami rasistowskie i ksenofobiczne dowcipy z fantazji seksualnych bohaterów. Co ciekawe, jest tylko jeden ewidentnie homofobiczny dialog, co można uznać za element zaskoczenia.
W filmie nie ma żadnego homofobicznego dialogu, więc muszę zgadywać. Obstawiam, że chodziło o ten - jest już godzina filmu, zostało jeszcze pół, więc kontekst jest szeroki - rozmawiają dwaj przygłupi gliniarze, gdzieś na prowincji:
POLICJANT#1
To jakaś ściema musi być. Nikt nie jeździ po tym zadupiu.
To mówisz, że kto dzwonił? Kobieta?
(Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, chodzi o Carmen.)
POLICJANT#2
Kobieta.
Dziwna po głosie była.
POLICJANT#1
Dziwna?
POLICJANT#2
Dziwna. Jakaś taka, wiesz, nienaturalna...
POLICJANT#1
A, że nie wiadomo, czy chłop, czy baba?!
(Policjant#2 przecząco kręci głową.)
POLICJANT#2
Mówiła, że jest rolnikiem. Wiesz, hodowcą zwierząt.
I to ma być homofobia? Dobrze zgaduję? Halo?!
Ksenofobia. Tak, Jurecki nie lubi „Amerykańców” i „chińszczyzny”, szczególny wręcz stosunek ma do Niemców. Zdecydowałem się obdarzyć go i tą wadą - mój bohater ma mnóstwo wad - bo zdarza się ona w społeczeństwie naszym często, więc buduje bohatera prawdziwego. Ale przecież, gdy spojrzeć uważniej, widać, że Jurecki tyleż tymi Niemcami pogardza, co ich podziwia (jego jedyny przyjaciel, Wacek, poniekąd „jest Niemcem”, jego kochanka, Carmen, również, na pierwszy w życiu urlop Jurecki zabiera ją do Niemiec itd.). A takie złożenie, pogardy i podziwu, oznacza kompleksy i wewnętrzne sprzeczności. A gdyby tak jeszcze wykombinować, że bohater krąży między miastami kiedyś nazywającymi się Bromberg i Torn, i mieszka w domu z pruskim murem, można by dojść do wniosku, że te okoliczności budują jego alienację, i że takie wybory dyktował zamysł autora, a nie jego ksenofobia.
Rasizm. No, uf, aż powiało grozą. Wprawdzie film nie głosi wyższości żadnej rasy, ale jest w nim scena, w której bohater ma wizję erotyczną z udziałem wyimaginowanej czarnej niewolnicy. Że on pan, a ona niewolnica. On ma bat, a ją to kręci. Nieludzkie, prawda? Tak, niewątpliwie pomnoży szeregi ONR-u. Karygodne. Nawet w pornolach się nie zdarza. Że akurat w wyobraźni bohater próbuje być kimś innym niż jest, czyli, w jego mniemaniu, kimś lepszym, silniejszym, dominującym, to – co? Nieprawda jakaś? Nikomu się nie zdarzyło? I co, nawet w wyobraźni – własnej, prywatnej, intymnej – bohater ma myśleć, co mu – w o l n o?!
Seksizm. Tu jest oczywiście problem, bo to jeden z tych terminów, które stając się modne po jakimś czasie tak już są wyświechtane, że właściwie nie wiadomo o co w nich chodzi. Wikipedia:
Uprzedzenie lub dyskryminacja ze względu na płeć. Seksizmu doświadczają przede wszystkim kobiety, choć może go doświadczyć każdy. Seksizm na ogół wiąże się z ideologią, która zakłada, że kobiety są gorsze od mężczyzn.
W odniesieniu do filmu, seksizm znaczyłby tu tyle, co mizoginizm - „Dżej Dżej” jest seksistowski, bo występuje w nim zła kobieta, a mężczyzna jest jej ofiarą. Coś mi się jednak zdaje, że obijający mnie seksizmem krytycy, co innego mieli na myśli. Czytajmy dalej; seksizm oznacza władzę mężczyzn nad kobietami, skłonność do podporządkowywania kobiet mężczyznom
Wprawdzie to Carmen dominuje nad Jureckim (a więc, he he, mizoandria?), ale domyślam się, że „Dżej Dżej” ma być seksistowski, bo jego bohater miewa fantazje seksualne, w których chce być macho. Co o tym myślę, zawiera się w tym, co wyżej pisałem o rzekomym rasizmie. Ale worek z seksizmem jest jeszcze bardziej rozciągnięty, zapaleni krytycy jeszcze więcej chcieli w nim upchać. Co?
Niektórym chodziło o to, że cały film – sformułowanie wytarte, ale właśnie dlatego dobrze oddaje ten sposób myślenia – ocieka seksem.
Ano, ocieka, bo seks znajduje się w centrum życia bohatera. Wprawdzie ten seks, to właściwie jego brak, a życie jest przede wszystkim wewnętrzne, no ale - ocieka. I chociaż im bardziej ocieka, tym bardziej go nie ma, i tym bardziej film jest o czym innym, ale przecież…
No właśnie, wszystko dookoła ocieka seksem, więc dlaczego akurat „Dżej Dżej” zebrał baty? Że męski onanizm, ktoś mi podpowiada, że tabu? Naprawdę?
Równanie jest tego typu, przykład: Zdarzyło mi się uczestniczyć w rozmowie (przy tym przysłowiowym wigilijnym stole - naprawdę!:)), w której ktoś zadał pytanie: - Co to właściwie jest to gender? – Gender, to równouprawnienie – padła odpowiedź. Że nic, niewinne uproszczenie? Mały błąd? No nie, bo skoro ktoś ma wąty co do gender, to znaczy, że nie chce równouprawnienia, nie? Czyli średniowiecze, proste.
Podobnie jest z „Dżej Dżejem”: Poprawność polityczna piętnuje – i słusznie – mizoginizm, homofobię, ksenofobię, rasizm i seksizm. A „Dżej Dżej” piętnuje? Nie. A komplementuje może, wynosi, usprawiedliwia? Też nie! Ma to gdzieś. Więc jest niepoprawny politycznie? No, well, pewnie może. A, skoro może, to jest – mizoginiczny, homofobiczny, ksenofobiczny, rasistowski i seksistowski. I pozamiatane.
Dzieci rewolucji muszą mieć wrogów, a jeńców, jak wiadomo, nie biorą. Dzisiaj budują lepszy świat z gwiazdek. Płaściuteńki ten świat, nie ma w nim miejsca na dystans, niuanse czy autoironię. "Seksmisja" skończy na indeksie, kwestia czasu.